Jesteśmy w Chile. Przed wyjazdem nie mieliśmy tego kraju w planach ale jak zaczęliśmy się orientować w sprawie wycieczek po Salarze okazało się że są 2 opcje - pierwsza to powrót do punktu startu czyli Uyuni a druga to transfer do Chile. Zdecydowaliśmy się na tę drugą opcję z kilku względów. Po pierwsze dzięki temu nie będziemy musieli wracać do Peru tą samą drogę przez La Paz. Trzeci dzień w jeepie wracając do Uyuni jest też podobno zupełnie nieciekawy. No a poza tym zawsze kusi zobaczenie nowego kraju. Boliwia jest fajna ale trochę zmęczyło nas ciągłe marznięcie na 4 tysiącach metrów. Tak więc jedziemy najkrótszą drogą w stronę cieplejszego wybrzeża!:)
Standardowym planem jest transfer jeepem przez granicę do chilijskiego miasteczka San Pedro de Atacama. Jednak żeby tam pojechać trzeba pokonać przełęcz na wys. 5000 m była całkiem zasypana po wczorajszych opadach. Jeep przewozi nas więc przez inną granicę. Docieramy najpierw do miasta Calama, a tam łapiemy autobus do Iquique. Na miejscu jesteśmy koło 23 i padamy zmęczeni w hostelu..
Pierwsze wrażenia z Chile - porównując z Boliwią i Peru to bogaty i cywilizowany kraj, jeżdżą tu ładne europejskie samochody (w Peru i Boliwii były prawie same rozklekotane japońce), ludzie są milsi i szczuplejsi, kobiety ładniejsze. I największy szok - kierowcy przepuszczają pieszych! a w Iquique nie wiedzieć czemu na każdym rogu jest knajpa z sushi! Jak Ania lepiej się poczuje to pewnie się skusimy:) na razie w Chile bardzo nam się podoba!