Geoblog.pl    aniaitomek    Podróże    Peru, Boliwia 2013    Treking: Dzien 1
Zwiń mapę
2013
30
maj

Treking: Dzien 1

 
Peru
Peru, Soraypampa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15250 km
 
To niesamowite ile wrazen moze przyniesc jeden dzien! Zaczelo sie dramatycznie od pobudki o 3:45. Ania miala plan wykapac sie rano, niestety w naszym hostelu nie bylo cieplej wody.. Nalezy przy tym  nadmienic ze temperatura w patio naszego hostelu gdzie miescila sie lazienka wynosila kolo 2 stopni.. Cel swoj zeealizowala (w koncu czekaja nas 3 dni trekingu) za co nalezy jej sie medal. ..
Troche po 4:30 spakowani stawilismy sie w punkcie zbiorki skad ruszal autobus majacy zawiezc nasza 11-osobowa grupe do miejscowosci Mollepata u podnoza gor. Podroz to byl kolejny koszmar - w autobusie panowal przenikliwy chlod a podroz trwala 3 godziny. Na miejscu w Mollepata przywital nas nasz przewodnik i mielismy godzine czasu na sniadanie. Przy okazji zapoznalismy sie z innymi czlonkami grupy. Oprocz naszej czworki w jej sklad wchodzila: Michelle, bardzo sympatyczna i kontaktowa amerykanka, podrozujaca od 6 miesiecy po Ameryce Poludniowej; para Francuzow, dwoch braci Holendrow (z jednym z nich, Hansem, od razu zlapalismy wspolne poczucie humoru) oraz 2 Brazylijczykow (rowniez bracia). Co ciekawe wszyscy w podobnym wieku,  od 24 do 28 lat. 
Okolo 8 wyruszamy w gore. Piekna pogoda, bardzo goraco, swieci ostre slonce. Tempo dosc dobre. Widoki na razie przypominaja bardziej Bieszczady niz Andy. Po 5 godzinach docieramy na mala polanke z pieknym widokiem - tutaj jemy sporzadzony przez naszego kucharza lunch. W menu ostra zupa warzywna, filet z kurczaka, warzywa skropione sokiem z limonki, ziemniaki w sosie pomidorowym. Do popicia herbata z lisci koki (zbawienna na chorobe wysokosciowa). Pycha! Po obiedzie pol godziny siesty i dalej w droge. Wspinamy sie coraz wyzej i wkrotce w krajobrazie zaczyna dominowac potezny, pokryty lodowcem masyw Salkantay, co w jezyku quechua oznacza dziką gorę. Na wysokosci 3900 m n.p.m na malej trawiastej rowninie u podnoza lodowca, w miejscu zwanym Soraypampa miesci sie nasz oboz. Sa tu namioty, pare domkow gdzie mieszkaja przewodnicy oraz zadziwiajaco estetyczna toaleta. Do obozu docieramy o 18, po 25km od startu, chwile przed tym jak slonce zachodzi za szczyty sasiednich gor. Jemy kolacje (znowu zupa, kurczak z ryzem i warzywami, herbatka z koki). W mgnieniu oka robi sie ciemno. Nadchodzi noc - ktora na takiej wysokosci w gorach jest przerazajaca. Niebo rozswietlaja gwiazdy (w zyciu nie widzialem ich tylu...) - widok przepiekny ale przepowiada zarazem mrozna noc... Temperatura na dworze spada do minus 5 stopni. W namiocie kolo zera, a my nie mamy zimowych spiworow. Spimy we wszystkich swoich rzeczach (ja mialem na sobie t- shirt, sweter, polar, bluze termiczna  i kurtke, do tego czapke i rekawiczki), a i tak trzesiemy sie z zimna i co chwila budzimy... Noc zamienia sie w dramatyczna walke o przetrwanie i wyczekiwanie na nadejscie upragnionego slonca..
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
aniaitomek

Ania i Tomek z Łodzi
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 25 wpisów25 11 komentarzy11 15 zdjęć15 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
22.05.2013 - 18.06.2013